Spotkaliśmy się w spożywczym, był dość nieśmiały, a jednak spojrzał na mnie ukradkiem. Nie umknęło to mojej uwadze. Od tamtej pory jest mój. Ścisnęłam go wtedy mocno, a on nie protestował. Wyglądał tak apetycznie, że miałam od razu ochotę go schrupać. Postanowiłam jednak, że zaczekam, aż będziemy sami. Kiedy wróciłam do domu zauważyłam, że ktoś go oznakował – to było jak tatuaż. Nie wiedziałam tylko, co oznacza. Kiedy dokładniej mu się przyjrzałam, zauważyłam numer: 31370. Czy to był żart? Nie, ktoś tak naprawdę wskazywał mi skąd został przysłany, gdzie dorastał mój Carlos…
Ok, nie będę więcej ściemniać, chyba, że się Wam to podoba
Historia jest prosta, choć (jak dla mnie) naprawdę ciekawa. Wszystko zaczęło się od naklejki na bananie. Takiej z nazwą producenta. W tym przypadku jest to Dole. Oprócz loga na naklejce tej znalazłam adres strony dole-earth.com i numer farmy: 31370 oraz dopisek: “visit my farm”. Postanowiłam więc sprawdzić, gdzie mój banan się urodził i gdzie dorastał Tadaaam, tutaj
Taka niepozorna informacja, a tak świetny pomysł! Podając numer farmy dowiedziałam się, gdzie jest położona, jaki jest tam klimat. Połaziłam po niej dzięki wirtualnej wycieczce. Dowiedziałam się jak hoduje się banany, a następnie jak są transportowane. Nigdy nie zastanawiałam się, jak wygląda proces ich uprawy, jak dokładnie wyglądają farmy. Jako, że banany jem nałogowo i chyba jestem z nimi już psychicznie związana, to postanowiłam sprawdzić skąd mój żółty kąsek dotarł. Takie niby nic, a jaki sposób na edukację… Czekam na podobne pomysły innych producentów, polskich na przykład. Taki burak czy ziemniak mogłyby mieć naklejkę i napis: “Odwiedź moje pole” czy coś w tym stylu…