Zapach dzieciństwa – domowa wędlina

Zakładam, że niewiele dzieciaków miało okazję jeść w dzieciństwie świeżo wędzone wędliny, które ociekały tłuszczykiem i pachniały dymem wędzarniczym. Świeżo uwędzona kiełbaska to jeden z cudów świata, na myśl o którym od razu się ślinię. Zastanawiam się, czy ze względu na te wspomnienia zdecyduję się kiedyś na samodzielnie przygotowanie takich cudów. Czy to może być tak proste?

domowa kiełbaskaDzieciństwo pachnące wędzonką

Domowe wędliny, wbrew pozorom, nie są trudne do przygotowania. Moi rodzice poświęcali na to trochę czasu, ale zdecydowanie nie gromadzili wielu różnych składników niezbędnych do ich zrobienia. Na pewno potrzebne było dobre mięso – po latach prób mieszali wieprzowe z indyczym, aby uzyskać kiełbasę delikatniejszą w smaku. Bardzo istotne były też odpowiednie przyprawy – sól, czosnek i pieprz. Tata miał idealne wyczucie, więc na domowe wędliny czekaliśmy wszyscy z ogromnym apetytem i nigdy nie byliśmy zawiedzeni ich smakiem.

Pamiętam, że bardzo istotne było też odpowiednie wyrobienie mięsa, wymieszanie wszystkich składników i oczywiście napchanie ich odpowiednio w jelita. Muszę przyznać, że ten proces był dla mnie zawsze dość obrzydliwy, ale zapominałam o nim kiedy próbowałam już pachnącą kiełbaskę.

Istotna w całym procesie jest także maszynka do mięsa. Ta używana u mnie w domu miała swoje lata i zdecydowanie nie była elektryczna. Obsługą zajmował się głównie Tata, który chyba jako jedyny był w stanie nią kręcić. Mama zajmowała się przytrzymywaniem napychanych w ekspresowym tempie kiełbas. Kiedy już wszystkie zostały przygotowane, przychodziła pora na wędzenie. Wędzarnia moich rodziców miała co najmniej 100 lat i była spadkiem po dziadkach. Mimo swojego wieku, a może dzięki niemu, sprawdzała się wspaniale.

Proces wędzenia trwał ładnych kilka godzin i zazwyczaj kończył się późno w nocy. Wszyscy czekaliśmy w napięciu, aż będzie można spróbować tych przepysznych cudeniek, co było tym bardziej trudne, że zapach z wędzarni czuliśmy wyraźnie przez te wszystkie godziny oczekiwania. Zwieńczeniem naszych wysiłków była upragniona nocna konsumpcja gorących, absolutnie fenomenalnych domowych kiełbasek. Ech…

Domowy wyrób wędlin

Swego czasu znałam dziewczynę, która nie uznawała jedzenia kupowanych wędlin, więc robiła je sama. Nie potrzebowała do tego wędzarni, bo zazwyczaj jadła po prostu pieczone szynki. Podziwiałam ją za ten zapał, a teraz często sama zastanawiam się nad taką opcją. Patrząc na skład i wygląd wędlin dostępnych w sklepie mam często wątpliwości czy kupowanie ich ma jakikolwiek sens.

W domu można przygotować różnego rodzaju wędliny samodzielnie, bez chemicznych dodatków. Jak się okazuje są wśród nich nawet parówki, choć to byłaby dla mnie wyższa szkoła jazdy. Domowe wędliny może i wymagają trochę czasu i wysiłku włożonego w ich przygotowanie, ale efekt jest absolutnie zachwycający. Myślę, że moja starość wypełniona będzie przetworami i domowymi wędlinami, no i chlebem własnego wyrobu. Na myśl o takiej wersji starości nawet nie mogę się doczekać.

Tekst powstał we współpracy z Domową Spiżarnią.

Autor: ania

Udostępnij ten post przez

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>