Gotowanie, sprzątanie, zmywanie, pranie, gotowanie, znowu pranie, zmywanie, odkurzanie, czyszczenie, zakupy, praca, dom, obowiązki… Cholera, czasami już się nie chce. I żeby tak samo się zrobiło, podało, ugotowało, posprzątało, zszyło, uprasowało i upiekło. Ale nie chce. Kobieta wymyśliła zmywarkę, pralkę pewnie facet, żeby kobieta przestała mu już truć, że obiecał, a nie zrobił. No i obiady na dowóz, garmażerki. W takich wynalazkach na pewno maczały palce kobiety.
Generalnie możemy sobie tłumaczyć, że nasze babcie miały przerąbane, mamy może trochę mniej, ale też nie było różowo. Ale my mamy zajebiście, więc o co to halo? O zmęczenie materiału. Każdy ma swoje maximum. Są takie dni, kiedy nawet zmywarka nie cieszy i pralka nie poprawia nastroju. Pizza na obiad jest jak wyrzut sumienia, a góra ciuchów do prasowania jak grzech śmiertelny. I to cholerne prześcieradło z gumką, którego nie umiem składać jak Rozenkowa. I już. I padam na pyszczek. I tak będę leżeć. Nie wstanę. Moje jest to 15 minut…
Dobra, już się zabieram…